Do dużej miski przesiać mąkę i kakao, dodać wszystkie składniki oprócz masła (cukier, cukier waniliowy, mleko, wodę gazowaną, jajka, sól), wymieszać trzepaczką lub mikserem, aż powstanie gładkie ciasto, dodać rozpuszczone i ostudzone masło, jeszcze raz wymieszać. Ciasto będzie trochę rzadsze niż to na tradycyjne naleśniki (konsystencja mniej więcej jak śmietana 36%, dzięki temu będą wychodzić cieniutkie).
Miskę przykryć ściereczką i odstawić na około 30 minut (lub na noc do lodówki), przed smażeniem przemieszać ciasto.
Przygotować patelnię, koniecznie z nieprzywieralną powłoką, najlepiej naleśnikową (czyli taką, która ma niski rant, dzięki czemu łatwiej się przewraca naleśniki, moja patelnia ma 23 cm średnicy). Lekko natłuścić ją masłem, nadmiar zetrzeć ręcznikiem papierowym, dobrze rozgrzać na najwyższym ogniu (ważne, patelnia musi być dobrze nagrzana, ale uważać, żeby masło się nie brązowiło). Patelnię natłuszczamy tylko przed pierwszym naleśnikiem.
Wlać pierwszą porcję ciasta na patelnię, obracając nią w powietrzu, tak żeby ciasto się równomiernie po niej rozlało. Naleśniki mają być cieniutkie, więc smażymy je bardzo krótko, ja smażę je na nawiększym ogniu dokładnie 60 sekund z jednej strony i 15 sekund z drugiej. Naleśnik jest gotowy do przewrócenia, gdy jest już prawie usmażony, brzegi są gotowe, z bąbelkami, łatwo dają się podważyć łopatką. Podważyć wszystkie brzegi, szybkim ruchem wsunąć łopatkę pod naleśnik i przewrócić. Smażyć króciutko na drugiej stronie, przekładać na talerz. Naleśniki krócej smażone będą miękkie (czyli krócej niż ten czas, który podałam, ale to zależy również od Waszej patelni i kuchenki), a te minimalnie dłużej będą w środku mięciutkie, a ich brzegi będą chrupiące (ja takie wolę bardziej).